Malina maluje kobiety. Kiedy jednak przyjrzałem się kobiecym kształtom, zrozumiałem, że Malina maluje kontury. W rzeczywistości są to różne kształty kobiecych ciał, postrzegane przez artystkę w jej bardzo indywidualny sposób.
Każdy obraz pokazuje jej zainteresowanie inną odmianą tego tematu. Można nawet powiedzieć, że są to odmiany „wtórnych cech seksualnych” kobiet. Jeśli biodra znajdują się w centrum uwagi Maliny, są szerokie; jeśli piersi, są raczej małe. Gdzieś w tle zanikają nogi, stopy, dłonie i głowy.
Choć nazywam to „malowaniem”, w rzeczywistości Malina rysuje pędzlem. To są narysowane obrazy. Przetarte tła, zawsze kontur, szara farba i dużo wolnego miejsca na wolne skojarzenia. Tła, na których pojawiają się kształty, są zwykle czerwone, ceglasto-czerwone, pomarańczowe lub szare. Szary kontur na szarym tle jest praktycznie ideałem niedostrzegalnego malowania.
W jej twórczości są pewne sprzeczności. Używa mocnych kolorów, ale w rzeczywistości nie chce, żeby to było widoczne. Mocne kolory nie są jej ideałem. Ale z drugiej strony, jak możesz mówić o uczuciach i emocjach bez używania kontrastowych kolorów?
Być może wszystkie jej obrazy poruszają ten sam temat – jak być kochanym?
Kontury tych kobiet stanowią katalog wszystkich rzeczy, które mogą fascynować w kobiecym ciele. Niemal zawsze samotne, wydają się tęsknić za uczuciem. Niekoniecznie piękne, wciąż chcą być kochane. Pokazywane w sposób, który sprawi, że będą atrakcyjne dla mężczyzn.
Kobiety muszą mieć wyraziste ciała. Mam wrażenie, że Malina maluje własną wersję „Miasta kobiet”, w którym mężczyźni gonią za swoim nieosiągalnym ideałem. I nigdy tego nie osiągną, co jest równie dobre.